Herbata, kocyk, laptop, książka, zapadanie się w miękką kanapę, dyniowe latte (oczywiście tu nie muszę przypominać, że nie bierzemy kawy na wynos w papierowym kubku, lecz inwestujemy 40zł w keepcupa) i pozwalanie sobie na więcej samotności). Jakoś łatwiej na jesień nam wychodzi to wrzucanie na luz, dawanie sobie przestrzeni.
I skoro już ją mamy, tę przestrzeń, to musimy mieć też muzykę! Taka na słoneczne dni z kolorowymi liśćmi i na te z przemokniętymi od czekania na spóźniony autobus butami.
Ta melodia, tekst, ten teledysk z nieco jesiennego lasu – to wszystko robi bardzo ciepło i dobrze między żebrami. Dokładnie tak, jak powinno się sobie na jesień robić. No i – nie zaczynajcie żadnej nowej wojny, co?
Ten najnowszy singiel Tomasza nie mógł mieć lepszego czasu na publikację niż przełom września na października. To jest taka piosenka na pierwsze pięć minut po wejściu do ciepłego domu wieczorem.
Jesień – zaduszki – jazz. Nigdy dotąd mi po drodze z jazzem nie było, ale to chyba dlatego, że do tego trzeba trochę dorosnąć. Więc ode mnie dla Was to, co znam z winyli taty.
To jest taka piosenka, dla mnie trochę trudna i piękna jednocześnie, która robi na skórze gęsią skórkę od początku i każe włożyć miękki sweter.
Na listopad, na ten czas, kiedy częściej niż zwykle myślimy o tym czy po drugiej stronie napijemy się czegoś mocniejszego z tymi wszystkimi super ludźmi, którzy odeszli czy to jednak będzie stop i basta i nic dalej.
A jak już dojdziemy do wniosku, w tym listopadzie, że drugi raz nie zaproszą nas wcale to wiadomo co włączyć!
Wyobraźcie sobie taką scenkę: wkładasz kurtkę, adidaski, odpalasz samochód, włączasz Nightcall i robisz wirka po mieście. Wtedy nawet jeżdżenie po Wilanowie ma lepszy wymiar.
Nie wiem czy dużo zdrad w związkach wypełza na wierzch jesienią, ale mam takie podskórne wrażenie, że tak i że trzeba wtedy włączyć Jacka i ułożyć sobie w głowie, że jednak Jolene, please do take my man. Ale oprócz tego lekko gorzkiego wydźwięku, ta piosenka jest geniuszem (a Jack White ostatnim prawdziwym rock’n’rollowcem!).
I taki prezent na koniec, NAJLEPSZY BAJKA na świecie, który ukoi po najgorszym dniu z jesienną depresją. Szczególnie przedniojęzykowe “ł”!
Lubię jesień za klimat i niepowtarzalność 🙂 za kolory i smaki – słodkawo ostre 🙂
LikeLike
Niektóre utwory z listy są i moje ulubione, jednak sposób w jaki je opisujesz zaprasza to nowego odkrywania tej muzyki. Exstra.
LikeLike