Ewelina: Nie sądziłam, że jedno z moich ostatnich wyjsć do osiedlowego spożywczaka będzie miało takie konsekwencje. Stojąc grzecznie w kolejce między matką z dzieckiem, a zziajanym biegaczem (Las Kabacki here) zaczęłam przyglądać się wyłożonym dobrom, gdy mój wzrok przykuła umiejętnie oświetlona lodówka z wędlinami. Boczki, polędwice i kiełbaski prężyły swoje mięsne wdzięki przed klientami, kusząc ich soczystością i obfitymi kształtami. Ponieważ jestem mięsożercą level hard (w przeciwieństwie do Agi), a jajecznica bez szynki to jak impreza bez alkoholu, moje ślinianki bezwiednie zaczęły pracować wpływając na zdolności trzeźwego podejmowania decyzji. I już miałam prosić miłą panią po drugiej stronie lady o ukrojenie dwudziestu deko jednej z pięknych wędlinek, kiedy spojrzałam na jej nazwę.
S Z Y N K A J A K Z A G I E R K A
Co k**wa? Jak za Gierka? Rozejrzałam się dookoła, ale nie, zakrzywienie czasoprzestrzenne nie przeniosło mnie do PSS Społem w zabitej dechami dziurze na Lubelszczyźnie lat 80. Nadal stałam w klasycznym, lokalnym sklepie na jednym z większych osiedli stolicy. Spojrzałam na leżące obok pęta kiełbasy. Ale moi mili, to nie była zwykła swojska czy wiejska. O nie! Polska myśl marketingu wędliniarskiego nawiązała sprytnie do podłużnego kształtu i tak powstała KIEŁBASA PALCÓWKA. No i wyobraźcie sobie teraz taką scenę, kiedy jesteście zmuszeni poprosić znudzoną Grażynkę z fioletową trwałą za ladą o porcję palcówki. Z zażenowania nawet teraz mam ochotę przejść się po pokoju.
Ostatecznie, zniesmaczona, nie kupiłam nic, jednak moja ciekawość została rozbudzona. Jak wiele dziwnych nazw wędlin czeka na nas w sklepach? Ilu ludzi codziennie z maksymalnym poczuciem zażenowania prosi w mięsnym o palcówkę? Postanowiłam zrobić chałupnicze badanie rynku żeby sprawdzić, czy te dziwne trendy w nazewnictwie wędlin to wyjątki, czy może reguła i ustaliłam, co następuje:
- Szynka dziadunia/babuni/ wstaw inne zdrobnienie, którego nikt przy zdrowych zmysłach nie używa na codzień/ występuje praktycznie w każdym mięsnym. Najwidoczniej Polacy chcą wierzyć, że to nie wielka maszyna malowała ich szynkę mazią tak, żeby przypominała wędzoną, a rzeczony dziadunio, w komórce na swej malowniczej wsi, osobiście smolił ją dymem z gałęzi świerków. W ogóle nostalgia jest w narodzie silna. Zwykły baleron jest zdecydowanie passé, polecam nabyć raczej BALERONIK Z TAMTYCH LAT.
- Z jednej strony mamy silne nawiązanie do tradycji, a z drugiej idziemy z duchem czasu i równouprawnienia. RODZINNE PARÓWKI TĘCZOWE to jawne zaprzeczenie konserwatywnych tendencji społecznych!
- Lubimy otaczać się dobrami luksusowymi, a przynajmniej do takich aspirującymi. Zwykły pasztet z królika to raczej dla sąsiada w jego passacie TDI, Ty pozwól sobie na odrobinę ekstrawagancji i zainwestuj w PASZTET MISTRZA ANDRZEJA. Towarzyski sukces na imieninach gwarantowany.
- Jeśli Twój budżet nie pozwala na pasztet, zawsze możesz uderzyć w mielonki i poczuć się jak król. MIELONKA DWORSKA to tylko 12 złotych za kilogram i 25% mięsa.
- Masz dzieci? Nie ma problemu. Kup im DROBISIE DROBISIOWE PARÓWECZKI Z KURCZĄT, starając sie przy okazji nie zwymiotować od ilości zdrobnień. Niegrzeczne bachory możesz postraszyć kabanoskami drobiowymi GRYZZALE, które są pełne azotynów niczym grizzly żądzy krwi.
- Chcesz wyjechać za granicę, ale stać Cię tylko na bilet autobusowy i „coś do chleba”? Parówki MEDIOLANKI pozwolą Ci poczuć włoski klimat, a CARSKI BOCZEK przywiedzie na myśl chłodny, moskiewski wieczór przy wódeczce.
Chciałabym wiedzieć, co biorą osoby wymyślające nazwy wędlin i w którym przełomowym momencie odeszliśmy od klasycznej sopockiej i żywieckiej do tej mięsnej ekwilibrystyki. Będę kontynuować swoje badania podczas zakupów spożywyczych, a ponieważ za pasem Mikołajki i święta, polecam Wam zakup zestawu prezentowego pełnego, a jakże, wyrobów wędliniarskich. Ho, ho, ho, miłego grudnia!
–
–
Żywiecka zawsze <2
LikeLiked by 1 person